Dawid Gralik – blog historyczny

19 listopada 2019
Kategorie: Bez kategorii

A. Wójcik, Fantazmat Wielkiej Lechii – minirecenzja

Opublikowano: 19.11.2019, 14:02

Pseudonaukowa teoria mówiąca o istnieniu starożytnego państwa polskiego tzw. Wielkiej Lechii w ostatnich latach zdobyła grupę wiernych zwolenników, a jej piewcy tj. Janusz Bieszk czy Paweł Szydłowski wyszli ze swoimi teoriami poza sferę internetu publikując, nakładem szanowanego niegdyś wydawnictwa Bellona, kilkanaście książek, które, co należy odnotować z ubolewaniem, cieszą się pewną popularnością. 

Z racji na rosnące grono tzw. turbolechitów/turbosłowian (w przeciwieństwie do Autora recenzowanej pracy będę tych zwrotów używać zamiennie) było chyba sprawą oczywistą. że pojawi się grono zawodowych historyków, którzy podejmą się obalenia rzekomych dowodów na istnienie Wielkiej Lechii. Do tej pory tego rodzaju polemiki pojawiały się głównie w internecie, aczkolwiek w ostatnich miesiącach mamy do czynienia również z kontrofensywą w zakresie wydawnictw papierowych – w ubiegłym roku nakładem wydawnictwa Sub Lupa wyszła praca Romana Żuchowicza Wielka Lechia. Źródła i przyczyny popularności teorii pseudonaukowej okiem historyka, zaś w tym miesiącu swoją premierę miała książka Fantazmat Wielkiej Lechii. Jak pseudonauka zawładnęła umysłami Polaków autorstwa Artura Wójcika, znanego przede wszystkim z prowadzenia bloga Sigillum Authenticum, który wyrósł na jeden z najprężniejszych ośrodków walki z, jak sam określa to Autor, fantazmatem wielkolechickim.

Przechodząc do samej pracy – jest ona podzielona na osiem rozdziałów uzupełnianych przez wstęp, zakończenie, indeks osobowy i bibliografię. Na samym początku obcowania z Fantazmatem Wielkiej Lechii szczególnie rzuca się w oczy ta ostatnia, zajmująca ponad 40 stron i licząca ok. 500 pozycji, przy czym Artur Wójcik korzysta nie tylko z szerokiej gamy źródeł, ale też znacznej liczby opracowań. W przeciągu ośmiu rozdziałów swojej książki Autor przedstawia środowisko turbolechickie, sposób jego rozumowania i najważniejsze przedstawiane przez nie argumenty, które są obalane jeden po drugim. Po konstrukcji treści widać też, że Autor śledzi na bieżąco dyskurs naukowy w obszarach historii Polski średniowiecznej jak i tematów związanych z działalnością turbosłowian. Co warte odnotowania, po przypisach obecnych w pracy można zauważyć, że odnotowywana w bibliografii bogata literatura jest faktycznie Autorowi znana. Odnosi się to również do publikacji samych turbolechitów, cytowanych wielokrotnie w pracy. Patrząc na ich jakość tych prac (a raczej ich brak) Arturowi Wójcikowi należy się szacunek za samą chęć zapoznania się z nimi, tym bardziej że w swojej analizie wyszedł on poza najpopularniejszych autorów tubolechickich tj. Białczyński, Bieszk czy Szydłowski, ale pojawiają się również pozycje mniej znane. Na korzyść książki przemawia też lekkość języka jakim posługuje się Autor, przez co jego dzieło czyta się szybko i przyjemnie. Nie rzutuje też to na poziom merytoryczny – tezy przedstawiane w pracy są (z małymi wyjątkami, o czym niżej) solidnie uargumentowane i opatrzone wspomnianymi już przypisami odwołującymi się do źródeł oraz literatury przedmiotu.

Po serii zalet czas wymienić wady, których obecność nasunęła mi się na myśl po zakończeniu lektury. Z racji na swoją małą objętość, której do tego znaczącym elementem jest bibliografia, po zakończeniu przeze mnie lektury książka pozostawiła po sobie uczucie niedosytu, czego przyczyn można doszukać się zarówno pod kątem objętości samej książki jak i jej treści. Szczególnie mam tu na myśli jedynie pobieżne przedstawienie historii samego ruchu turbolechickiego – Autor wprawdzie przedstawił w niej osoby, których prace można uznać jako prekursorskie dla powstania współczesnej wersji tego ruchu, ale poza przedstawieniem głównych apologetów Wielkiej Lechii i ich poglądów, traktuje on, w mojej opinii, historię samego ruchu po macoszemu. Z pracy nie dowiemy się np. od kiedy można datować nasilenie pojawiania się publikacji turbosłowiańskich w internecie. Byłyby to informacje ciekawe chociażby pod kątem uzyskania możliwej korelacji między rozwojem ruchu turbolechickiego a zmianami w obrębie samego internetu związanego chociażby z boomem na media społecznościowe i związanego z tym wpływu na budowanie świadomości historycznej.

Wracając do objętości książki to myślę, że w razie potrzeby udałoby się wygospodarować potrzebne miejsce, szczególnie kosztem ostatniego rozdziału poświęconego powiązaniom turbolechitów z rosyjską geopolityką, gdzie tak naprawdę poza wykazaniem prorosyjskiego nastawienia co najmniej części przedstawicieli ruchu i wpisywaniu się np. w teoretyczne rozważania Aleksandra Dugina, którego jedna z prac (Czwarta Teoria Polityczna) została zresztą niedawno przetłumaczona na język polski, Autor nie pokazał żadnych solidnych dowodów na to, że w jakimkolwiek sposób ruch turbolechicki jest kierowany bądź znacząco wspomagany przez Rosję lub też, że stanowi element geopolityki Federacji Rosyjskiej.

Małym minusem są również czarno-białe ilustracje wewnątrz książki, co oczywiście ma swoje uzasadnienia w niskim koszcie samej publikacji, a także braku konieczności używania ilustracji w wyższej jakości. Zresztą sama cena publikacji, czyniąca ją jeszcze bardziej dostępną, w pełni tłumaczy ten ruch. W aspekcie graficznym należy za to docenić pomysłową grafikę na okładce książki.

Powyższe drobne uwagi nie wpływają jednak zasadniczo na odbiór pracy, którą oceniam bardzo wysoko. Wraz ze wspomnianą już pracą Romana Żuchowicza książka Artura Wójcika przynosi osobom mającym styczność ze zwolennikami Wielkiej Lechii jak i osobom zainteresowanym tematyką historii wczesnośredniowiecznej Polski dobry punkt wyjściowy do polemik bądź dalszego pogłębiania wiedzy w tej tematyce. Z tegoż względu zachęcam do zapoznania się z recenzowanym dziełem.

Dawid Gralik

 

fantazmat-wielkiej-lechii-jak-pseudonauka-zawladnela-umyslami-polakow-b-iext55233331

 

Artur Wójcik, Fantazmat Wielkiej Lechii. Jak pseudonauka zawładnęła umysłami Polaków, wyd. NapoleonV, Oświęcim 2019, ss. 250.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.